niedziela, 28 listopada 2010

O tym jak smakuje Świeto Dziekczynienia. Czyli o Indyku:)

Tak jak obiecywałam, pisze praktycznie na bieżąco. Swieto dziekczynienia dla wszystkich Amerykanow ma tak ogromne znaczenie, że na tygodniową przerwe na kampusie zostalyśmy praktycznie same. Praktycznie oznacza, że  miałyśmy towarzystwo Nepalczyków i kilku osób z Afryki i Azji, z którymi nie utrzymujemy tak bardzo kontaktu. W weeekend odsypiałyśmy ciężkie poprzedzające tygodnie i troszke imprezowałyśmy. W niedziele pojechałam na zorganizowana przez nasza szkołę wyprawe do pobliskiego parku - niestety bylam jedyna chetna osoba na aktywny dzien i w sumie chodzilam sama - ale świeże powietrze i słonce dobrze mi zrobily. Poza tym tutaj prawie caly czas spedzamy z ludzmi - wiec taka odmiana - mozliwosc przemyslenia jakis spraw i nie mowienia dobrze robi. We wtorek nasza Prefesor zaprosila nas do siebie do domu na obiad. Jej dom polozony jest ok 45min od Charleston, w mniejszym miasteczku (mniejsze od Charleston oznacza - bardzo małe:)). Na obiedzie mieli być jeszcze jej mama z bratem ( Bobem - zamieszkalym w Nowym Jorku) i jej córka - dziewczyna w moim wieku, studentka medycyny. Zgodnie z tym do czego bylysmy przyzwyczajone - myslalysmy, ze obiad tuz po naszym przyjsciu zostanie podany... jaka to byla pomylka. Po naszym przyjsciu obiad sie szykował. Spędzilysmy tam ok. 5 godzin - ale nie bylo problemow z podtrzymaniem rozmowy, bylo naprawdę bardzo przyjemnie. Po obiedzie i pogawędkach wujek Bob z mama - odwiezli nas do akademika - nigdy nie jechalam z osoba tak wiekową za kierownica - wiec mówiac szczerze troche obawialam sie tego co moze sie z nami stac. Ale dojechalysmy.
Aa... nawet jeszcze nie doszlam do Swieta dziekczynienia.
Otoz plan byl taki  (na czwartek) - zaczynamy u mamy doktor Spiker o godzinie 11 i o 2 ona zawozi nas do doktora Baylego, u którego zajadamy indora.
Do mamy doktor Spiker poszlysmy na piechote, calkiem odpicowane. Zajęło nam to ok. 20 min. Wszyscy powitali nas bardzo serdecznie. Rozmawialysmy z cala rodzina: siostra, bratem, ktory ma 2 malutnich dzieci, z corka i jej narzeczonym, mezem, mama, wujkiem Bobem, ogladałyśmy parade Macy's z Nowego Jorku (bardzo ciekawa sprawa - Macy's - jedna z wiekszych i popularnieszych w stanach sieci sklepów, organizuje parade z gwiazdami, swiatecznymi dekoracjami itd.) i zajadałysmy pyszne przekaski - zupelnie nie amerykanskie. Ok. 2 doktor Spiker zawiozla nas do doktora Baylego i tam przezylysmy szok - poniewaz wszyscy byli ubrani zupelnie codziennie, jego zona miala na sobie spodnie typu "po domu", po szykownym wystroju u doktor spiker i po naszych odziezowych przygotowaniach - bylysmy w szoku - i wiedzialysmy, ze tez dla nich to bylo nieco krepujace. Obiad byl planowany (co nas niestety nieco zdziwilo) na godzine 6. Byla druga - zupelnie nie mialysmy pojecia jak pogodzic sie z tym ogromem czasu. O matko - 7 godzin minimum do spedzenia z prawie obca rodzina... Ale poszlo... Kawka, przekaski - najleprzy i tradycyjny - kisz z brie i dzemem malinowym- niebo w gębie:) i wtedy zobaczyłysmy go.. pieknego, okazałego, przypieczonego indora w brytfance... Ech... i ten zapach:)

Ale zanim go skonsumowalismy  - pojechalismy zobaczyc grobowiec Indian i profesor Bayle z synem Patrykiem  (17) obwiezli  nas po okolicy. Widzialysmy miejce po forcie z okresu wojny secesyjnej oraz Charleston ze wzniesienia.
Po powrocie - prawie po godzinie przyjechala znajoma Bułgarka z mężem i 2 miesiecznym dzieckiem i jeszcze jakas znajoma wpadla i zaczelismy jesc. Jedzenie bylo podane w formie bufetu (lacznie ze wspomnianym wczesniej indykiem - ktory juz byl pokrojony). Kazdy podchodzil, bral sobie to na co mial ochote i siadal przy stole. Bylo przepyszne. Indyk, bułeczki, zapiekana fasolka i brokuly i chyba moje ulubione: pieczote pataty z migdalami w specyficznym - kremowo - cynamonowym, pysznym sosie. Do tego żurawina i cos dziwnego ale bardzo tu popularnego- jakby mamałyga z chleba albo bułek. I desery: Baklawa - zona naszego prof. jest z grecji:) i ciasto dyniowe - a'la mazurek z masa dyniowa. Wszystko bylo tak obledne, ze teraz jak o tym mysle to jestem glodna, a po tym posilku bylysmy tak pelne, ze ledwo co moglysmy sie ruszac:). Atmosfera wspaniala, wino, rozmowy, male dziecko - zupelnie jakbysmy byly czescia tej rodziny. Po obiedzie zeszlismy do pokoju telewizyjnego i rozmawialismy do 10, kiedy to odwieziono nas do akademika - bo nastepnego dnia żona naszego profesora postanowila nas zabrac na najwiekszy obled zakupowy stanow tzn Czarny Piątek - wszystko w tym dniu jest przecenione a zakupy mozna zaczac juz o 3 rano. My postanowilismy pojechac o 6 - co i tak wydaje sie byc nieco szalone, ale Ania chciala kupic lustrzanke cyfrowa a Kasia ipoda wiec - zalezalo im na dobrych produktach.
Po 2 godzinach z elektronika pojechalysmy do centrum handlowego - gdzie rzeczy byly poprzeceniane do 50 %. To byla czysta przyjemność i nie taka droga:)


















To co na zakonczenie troche zdjec:)

środa, 24 listopada 2010

Od Halloween do Thanksgiving

Szanowni Państwo,
minal juz ponad miesiac od mojego ostatniego postu. Wiem, to dlugo i wiem, ze nie na  tym polega prowadzenie bloga. Ale on jest moim pierwszym i jeszcze nie przywyklam do tego, ze jak dzieje sie cos ciekawego to trzeba o tym napisac - publicznie:). Jednakże skoro sa tacy, ktorzy chetnie zerkaja co sie u mnie dzieje, to postaram sie w ostatnich tygodniach poprawic i dawac znac nieco czesciej.
Moze zaczne od Halloween- bo jest to produkt iscie amerykanski a chronologia na to pozwala. Wszyscy zaczeli przygotowania juz na 2 tygodnie przed. Podczas zajec  regularnie ktos pytal sie mnie czy juz mam kostium na halloween i co robie. Mi wydalo sie to co najmniej dziwne. Ale kiedy udalysmy sie do klubu ( w zasadzie nie przebrane) zrozumialysmy o co wszystkim chodzilo. Parkiet byl pelny ludzi. Wiekszosc, pomimo ze byli glownie to nasi znajomi, albo osoby znane z widzenia (tak nasza szkola jest bardzo mala i prawie wszystkich sie kojarzy) wygladala zaskakujaco. Dziewczyny byly w wiekszosci w jakis formach bielizny, natomiast chlopcy, byli ubrani bardziej kompletnie:) i mozna by rzec zjawiskowo. Peruki, falbany, i pantalony:) Ja strasznie chcialam byc Gnijaca Panna Mloda - bo mialam biale przescieradlo do dyspozycji - jednak moje osobiste stylistki: Kasia i Ania, po zobaczeniu mnie - owinietej przescieradlem stwierdzily ze daleko mi do idealu Bartona i, że lepiej żebym przebrała się za prostytutke:). Myslalam ze czerwony stanik i czarna sukienka - beda lekko perwersyjne, ale .... Nie tu:)
W ramach Halloween nasi opiekunowie zabrali nas do Huntington. Tam czekała nas atrakcje w formie domu oświetlonego 3 tysiacami świec - mezczyzna ok. 50 stracil glowe dla dyn i co roku przygotowuje nowe wersje dyniowego szalenstwa. W tym roku na pionowej powierzchni ok 5 m2 zrobil pewna forme orkiestry. Po puszczeniu utworu klasycznego w zaleznosci od tego jakie instrumenty graly - zapalaly sie odpowiednie dynie z wycietym danym instrumentem.  To bylo cos:) Musze poszukac kogos kto ma zdjecia... trudno to opisac latwiej pokazac.
Na zapleczu domu, mozna bylo sobie wyciac wlasna dynie:) co tez zrobilam. Dynie byly juz wypatroszone i przy uzyciu  jakiejs dziwnej maszyny wycinalo sie ksztalt narysowany przez wizjonera dyniowego:) Był w tym urok i odrobina szalenstwa.

Juz troche pozno. Jutro napisze wiecej:)

poniedziałek, 11 października 2010




Posted by Picasa

Mech futbola - czyli jak ameryka zaczyna nas wciągać

Niektórzy się tym zachwycają, inni nazywają gnijącym mózgiem, ale tak to już jest, że kiedy człowiek trafia do zupelnie innej kultury, chciał nie chciał coś w nim musi się zmienić. W moim przypadku ta zmiana dotyczny nastawienia i uczestnictwa w wydarzeniach sportowych. Otóż od mojego przybycia do stanów uczestniczyłam w dwucyfrowej liczbie wydarzeń tego typu. Od piłki noznej, którą tutaj nazywają soccer, przez tenis na footballu koncząc. W dodatku już nie mogę się doczekać rozpoczęcia sezon koszykówki ( dopiero w listopadzie:(). Nie wiem skąd to się wzięło, ale jest i moje zaangażowanie w gry zespołowe jest duże. W sobotę na boisku było ok. 150 facetów w obcislych spodenkach, wzajemnie się przewracających + pełne trybuny ludzi z naszego uniwersytetu. Wszyscy podskakiwali, krzyczeli, tanczyli... pili pepsi i jedli popkorn – a ja z nimi. Czy to mi się coś w mózgu przestawiło, czy to chwilowy stan adaptacji kulturowej, nie wiem - ale bawiłam się świetnie:).
W tym tygodniu nasza znajoma amerykanka (która była na takiej wymianie w Polsce) zabiera nas na wycieczkę, ostateczny kierunek jeszcze nie znany – ale na pewno będzie cudownie. Teraz trwa u nas okres zwany Indiańskim Latem. W ciągu dnia jest bardzo ciepło, w nocy trochę chłodniej... ale jest pieknie. Drzewa się powoli przebarwiają, a wokól naszej szkoły drzew jest niezwykle wiele.

poniedziałek, 6 września 2010

O przepracowaniu

Zapewne dziwi Was, że człowiek, który jest na stypedium moze narzekac na przepracowanie. Tez sie tego nie spodziewałam. Przed wyjazdej jawila mi sie wizja polrocznych wakacji w cieniu amerykanskich drzew:) A tu z dnia na dzien kolejne eseje, plany badań, quizy... Ksiazki do przeczytania -z pn. na środe po 60 stron z jednego przedmiotu. I jak tu imprezować i cieszyc sie młodoscia (choc mlodosc to juz drugorzedna bo wszyscy tutaj maja ok 20 lat:() Ale wiadomo, czlowiek z Europy a szczegolnie z Polski potrafii znalezc sposob, zeby zycie nabralo kolorow. W piatkowy wieczor, kiedy slonce zachodzi wybieramy sie na imprezy do klubu na ktorych nasz znajomy z Maroko ma cala vip strefe wynajeta dla siebie ( i NAS). Imprezy sa iscie amerykanskie. Ludzie na parkiecie zdaja sie nie tanczyc tylko uprawiac seks. Wija sie jak szaleni. Jedynym rozwiazaniem jest tanczenie ze znajomymi, badz poznanymi tam osobnikami o mocno ograniczonych ruchach::) Brzmi smiesznie ale tak jest.
Poza imprezami jestesmy zabierane przez naszych opiekonow na wycieczki. W przyszłym tygodniu jedziemy do Waszyngtonu. Wszystkie koszty pokrywa nam Uniwersytet. Bedziemy spac w 5 giwazdkowym hollidayinn. W zeszla sobote byliśmy za Zip Line. Coś w stylu wielkiego małpiego gaju. Jezdzilismy na linach na wyskochosci ok 50 metrow (platformy byly na czubkach drzew) i dlugości ok 150 -200 metrów. Było świetnie. Całość trwała ok. 3 godzin, swiecilo słońce. Ogolnie szał. Jesli chcecie zobaczyc o co chodzi to wrzucam linka. http://www.newrivergorgecanopytour.com/site/canopy-tour.html
Lece na obiad. Jutro postaram sie wrzucic zdjecia i cos napisac.
Buziaki

środa, 25 sierpnia 2010

Moi:)
Zacznę od krotkiego opisu wrazen z Hipnozy. Był to chyba jeden z najbardziej zabawnych wieczorow w moim zyciu (licząc nawet te z uzywkami). Na nasz uniwesytet przyjechal czlowiek, ktory zajmuje sie profesjonalnie hipnoza i przy okazji stara sie, zapoznawac studentow ze szkodliwoscią tego napoju. Ogolnie dla mnie ta sprawa byla marginalna. Ale... Temu czlowiekowi udalo sie zahipnotyzowac ponad 30 ochotnikow (osoby ktore sie zglosily). Ci ludzie zupelnie przestali kontaktować z rzeczywistoscia, robili dokladnie to o co on ich prosil. Moze jakies przyklady. Jednemu chlopakowi wmowil, ze jak on wymowi slowo tarzan to on ma zachowywac sie jak tarzan i znalezc swoja Judy. No i wlasnie tak sie stalo. Po uslyszeniu tego ok. 20 letni chlopak - calkiem przypakowany, zdjal koszulke, zaczal uderzec sie piesciami w piers i wydawac malpie okrzyki, a potem jak malpa zaczal skakac po sali i kiedy zobaczyl 50 letnia kobiete (byla to zona jednego z profesorow), zlapal ja za reke i wciaz idac jak mapla doprowadzil ja do sceny. To bylo tak komiczne, ze plakali wszyscy ze smiechu. POtem hipnotyzer wybudzil go i sie zapytal "co robisz" a on zupelnie nie potrafil odpowiedziec. To bylo niezwykle. Drugiemu kolesiowi wmowil, ze sztuczne drzewo kolo niego pieknie pachnie  i on zaczal sie przysuwać do tego drzewa az w koncu wtulil sie w nie - a byl typem takego amerykanskiego kierowcy tira. Potem dziewczynom kazal jak uslysza piosenke lady marmollade maja zaczac zachowywac sie jakby wystepowaly w roli tancerek - i jak puscil ta piosenke to one faktycznie zaczely szalec na maksa. O matko, nawet jak teraz o tym pisze to chce mi sie smiac. Pewnie zastanawiacie sie jaki to mialo zwiazek z alkoholem - otoz pod koniec, rozdal on wszystkim zahipnotyzowanym butelki wody i powiedzial im, ze to alkohol. Po pietnastu minutach, na scenie zaczela sie odbywac swietna impreza. Ludzie przytulali sie do siebie, tanczyli ze soba, macali sie. Istne szalenstwo, a po pewnym czasie nie byli nawet w stanie ustac w pozycji wyprostowanej. Po jednym klasnieciu odzyskali swiadomosc i byli jakby wybudzeni ze snu. Niezwykle - wiem, ze trudno to adekwatnie opisac - ale uwierzcie mi to bylo prawdziwe i mega zabawne.
Dzisiaj juz zaczelismy zajecia. Pierwsze, ktore mialam to non - western literature - bardzo ciekawy, mega nakrecont koles, a drugie to experimental psychology - straszne nudy i prace domowe - wiec chyba sie wypisze.

Koncze
Buziak

niedziela, 22 sierpnia 2010

integracja

Ostanie dni mijaly pod haslem integracji, bardzo intensywnej integracji ( o czym napisze pozniej:). Codziennie od 10 do 22 mielismy zajecia. W ciagu dnia orientacja- przychodzili do nas ludzi z roznych sekcji uniwersyteckich i opowiadali nam o mozliwosciach jakie daje nam nasza uczelnia - a jest ich naprawdę bez liku. Fitness, basen, pracowania komputerowa, biblioteka, restauracje, organizacje studenckie ( Jacek niestety tu chyba nie ma bractw - jak to jest po angielsku, to sie dopytam). Bylo to calkiem interesujace, i poznalysmy mnostwo ludzi, W wiekszosci pochodza z Afryki i Chin i są INNi. Trudno jest sie do tego przyzwyczaić, że ktos podchodzi do ciebie i zaczyna cie obejmowac, zeby zrobic sobie z Toba zdjecie - zupelnie cie nie znajac. Ania i Kasia maja najgorzej  - chyba ze wzgledu na duzy biust. Chińczycy natomiast jako czolowi kolektywisci na swiecie, caly czas spedzaja ze soba, rozmawiaja po chinsku i sa zasadniczo odseparowani. Ja wytrwale ucze sie ich imion ale jest to bardzo trudne i de facto nie potrafie dobrze wymienic zadnego z nich. Glownie kontaktujemy sie z osobami z Nepalu, Maroko i Azerbejdzanu. Jest radosnie- jesli wiecie o czym mowie:) Wszyscy sa pozytynie nastawieni do siebie i z ekscytacja wymieniamy sie ciekawostkami kulturowymi, jest tylko male ale, brakuje imprez. Amerykanie sa bardzo restrykcyjni jesli chodzi o picie alkoholu ( do srody - wakacje obowiazuje zakaz), osoby ponizej 21 nie moga pic zupelnie i zalozmy ze ja pije z osoba mlodsza - to ja za to odpowiadam. Do tego nie ma integracji na korytarzach, wszyscy żyja sami sobie. My wieczorami staramy sie zbierac kilka osob i sobie troche posiedziec, ale trwa to max do 24 potem we wlasnym gronie spedzamy czas tak do 2. W srode zaczyna sie rok szkolny - i ponoc cos ma sie zmienic.
Wczoraj profesor Wayyat ( tworca tej wymiany) zaprosił nas na obiad do siebie. Było świetnie. Amerykanie stawiają na bezpośredni kontakt starszych z mlodszymi - jest to bardzo pozytywne, bo kazdy jest dla nich istotny, pomagaja wybrac przedmioty, rozmawiaja na czym ci zalezy.Serwowane byly oczywiscie hamburgery i hot dogi. Wyobrażacie sobie mnie jedzaca co drugi dzien cos takiego? Jedzenie tu jest jednak ochydne. Caly czas jem prawie tylko warzywa, wiec juz chyba schudlam z 2kg. Jedzenie jest strasznie slone, i chyba z glutaminianem bo czuje sie po nim bardzo bardzo kiepsko.

Kampus jest rozlegly i fajnie rozlokowany. Tuz nad rzeka jest glowny budynek. Są tam też ławeczki, na ktorych mamy w zwyczaju wieczorami przysiadać:) i jest miejsce ogniskowe, ktore juz raz wyprobowalismy - upieklam sobie marshmallowa (takie rozowe pianki, ktore Dora uwielbia:) i zrobiłam sobie kanapke (herbatnik , na to marshmallow i na to czekolada +przykryc drugim herbatnikiem).

Lece na obiad - napisze jeszcze o swojej amerykanskiej przygodzie

 Juz jestem,
Moja przygoda amerykanska rozpoczela, no powiedzmy w iscie amerykanskim stylu. Przed wczoraj Ania i Kasia poszly biegac (ja nie mam odpowiednich butow- wiec zostalam). Wczesniej umowilysmy sie ze znajomym, ze wpadnie do nas i razem obejrzymy film. Po jakims czasie on wpadl do nas, ja bylam sama i powiedzial, zebysmy zaczeli ogladac film a one dojda. Ja oczywiscie majac priorytet integracji w swiadomosci poszlam do niego, wybralam film i w pewnym momencie on zapytal sie mnie czy mam chlopaka. Ja oczywiscie, ze tak. Na co on zaproponowal, zebym sprobowala cieszyc sie ameryka i korzystac z tego, i ze wogole mu sie bardzo podobam i czy w zasadzie nie chcialabym sie z nim przespac. ... Szok jaki przezylam byl ogromny, wrecz nie do opisania. P
Zapisz wersję roboczą
robowalam mu wyjasnic, ze taka opcja nie wchodzi w gre, ale cos ciezko bylo, do tego bylam w mega szoku i wyszlam po chwili. Bylam tak roztrzesiona, straszne. Dorka jak Ci sie udalo uniknąć takich rozmow? Moze to kwestia kultury i nastawienia. Ja zwyczajnie chcialam miec znajomego, a tu cos takiego. Od 2-och dni go unikam i jest tak fatalnie. Kurde.
Koncze po lece na hipnoze antyalkoholową - ciekawe czy zadziala.
Buziaki
obiad u prof. Wayyata
budynek stanu WV
Widok z Uniwersytetu
ps. krzeslo juz mi zmienili:)